Ta książka jest o człowieku, który z radiestezją przeżył całe swoje dorosłe życie. Po wahadełko czy różdżkę sięgał przy podejmowaniu ważnych decyzji, lecz także w drobiazgach - np. poszukiwaniu ulubionego scyzoryka. Przyjaciołom typował toto-lotka i zabezpieczał napromieniowane mieszkania. Z czasem coraz częściej pisali doń obcy: "W Pańskich zdolnościach moja jedyna nadzieja" - więc szukał ich zaginionych bliskich. "Już tylko Pańska różdżka może mi pomóc" - więc pomagał zdesperowanym spadkobiercom, których przodek ukrył rodzinną biżuterię. Z jego niekonwencjonalnych metod chętnie korzystały polskie służby kryminalne, a nawet szach Iranu i mongolski ambasador. Było też poszukiwanie wody i wyznaczanie studni. Choć akurat w przypadku pewnej małej wysepki na Oceanie Indyjskim...
Skrupulatność, do której zmuszało go stanowisko głównego księgowego dużej katowickiej firmy, znalazła odzwierciedlenie w notatkach z radiestezyjnej działalności. Dzięki tym zapiskom mogła powstać ta książka. Książka o radiestecie-praktyku, który znajdował dla radiestezji nowe, nieraz zaskakujące zastosowania. Oto więc - Zbigniew Zbiegieni, nestor polskiej radiestezji. Daj się, Czytelniku, zaprosić do jego życia.
Recenzja książki „Człowiek który wiedział więcej“
„Tytuł ten na pierwszy rzut oka niewiele mówi i trochę żal, że rozwijające go hasło: Radiestezja w praktyce Zbigniewa Zbiegieniego nie znalazło się na okładce, lecz wewnątrz książki, która jest opowieścią o jednym z najświetniejszych polskich radiestetów, nieżyjącym już Zbigniewie Zbiegienim. Dla nas, w Nieznanym Świecie ma ona wartość szczególną, gdyż z jej bohaterem zetknęliśmy się na długo wcześniej, nim nasz miesięcznik utorował soobie drogę na polski rynek. Przedtem o Zbigniewie Zbiegienim, i jego nieprawdopodobnie celnych radiestezyjnych ekspertyzach - jeśli nie liczyć KAW-owskiej serii Expres Reporterów, udawało się pisać jedynie w okazjonalnych publikacjach prasowych.
Był, to pewne, człowiekiem legendą. W zgrzebnej socjal-rzeczywistości, w której święciły triumfy marksizm i równie usilnie, co prostacko lansowany materializm, za pomocą różdżki i wahadełka odnajdywał złoża geologiczne, zabytki archeologii oraz skarby, nie mówiąc o tak banalnej rzeczy jak woda. Odszukiwał zaginione rzeczy i ludzi, stawiał również trafne diagnozy paramedyczne. Był w całym znaczeniu tego słowa fenomenem, jakich mało, a przy tym człowiekiem skromnym, prawym i o ogromnym poczuciu odpowiedzialności. Nic to więc, że dziś, po latach, miesięcznik Wiedza i Życie drukuje absurdalny tekst uniwersyteckiego profesora (Andrzej Kajetan Wróblewski Operacja stodoła - nr 1 z br.), który, podpierając się osławionym i doszczętnie skompromitowanym magikiem Randim próbuje po raz kolejny nieudolnie udowodnić tezę, że radiestezja jest fantomem, ułudą, oszustwem, przy czym autor nie tylko pozostaje głuchy na bezsporne fakty, lecz w dodatku lansuje swoje poglądy za pomoc karkołomnych argumentów (zob. na temat felietonu Byka). Z takimi ludźmi w ogóle nie warto dyskutować, gdyż uważają oni, że wszystko wiedzą najlepiej i można by im co najwyżej zadedykować słowa Edwarda Stachury Obłędem nie jest dostrzegać tego, co aż skacze do oczu, aby być zobaczone.
Zbigniew Zbiegieni widział o wiele więcej niż inni, a poświęcona mu książka katowickiej dziennikarki, bardzo rzetelnie zresztą udokumentowana (są w niej dziesiątki konkretnych przykładów paranormalnych odczytów Zbiegieniego, z których usług korzystały nie tylko osoby prywatne, lecz również liczne firmy i instytucje) uświadamia, w jak idealnie ślepy zaułek można zabrnąć, hołdując wyłącznie metodzie szkiełka i oka. W żadnym ranie nie przeoczcie więc zapisanej w niej historii życia wspaniałego człowieka, ,którego już wśród nas nie ma, ale którego dorobek stanowi trwały element rzeczywistości, w jakiej żyjemy.“
„Nieznany Świat“ - 05/2004
Prawa do książki Tadeusz Zbiegieni.